Sucha skóra na dłoniach, spękania, pieczenie, zaczerwienienie to częste objawy nadmiernego użycia środków dezynfekujących, do czego zmusza nas obecność epidemii koronawirusa. Warto być świadomym tego, że walka z jedną infekcją naraża nas na inne. Częste mycie dłoni, nie mówiąc już o polewaniu ich spirytusowymi roztworami serwowanymi nam w każdym sklepie, niszczy naturalną barierę ochronną. Jej odtworzenie przez zdrową, młodą skórę zajmuje około trzy godziny. W przypadku skóry suchej, wrażliwej lub u osób starszych proces ten trwa jeszcze dłużej.
Powierzchnia naszej skóry staje się wtedy szorstka, matowa, łuszcząca się. Przy zacieraniu rąk słyszymy szelest. Odczuwamy swędzenie skóry, jej pieczenie i napięcie. Te objawy mogą być wstępem do rozwoju egzemy zwanej inaczej wypryskiem ze zużycia. Wówczas przez mikroszczeliny łatwo przenikają do wewnątrz różne alergeny, których dotykamy rękami. Po jakimś czasie u osób podatnych rozwiną się uczulenia, które utrzymają się już do końca życia. Oznacza to, że nawet kiedy skóra się wygoi, dotknięcie np. metalu może powodować pojawianie się swędzących plam. Oczywiście takie szczeliny stanowią także miejsce rozwijania się infekcji bakteryjnych i grzybiczych. Są na to narażone zwłaszcza osoby starsze z obniżoną odpornością lub cukrzycą.
Co robić?
Po pierwsze oszacować, ile dezynfekcji zniesie nasza skóra. Wcale nie jest niezbędne wielokrotne „chirurgiczne” szorowanie rąk. Woda nie musi być wrzątkiem, a mydło może być łagodne lub zamiast niego można użyć syndetów (np. Dove). Dłonie należy moczyć krótko, starannie wycierać je ręcznikiem lub papierem, unikając suszarek z gorącym powietrzem (które dla skóry są prawdziwą katastrofą). W domu postarajmy się ograniczyć kontakt z agresywnymi środkami do czyszczenia, prania i zmywania naczyń. Przebywając w miejscach publicznych, musimy dostosować się do obowiązków przepisów sanitarnych, ale możemy mieć przy sobie własne, delikatniejsze i sprawdzone już na naszej skórze środki dezynfekujące. Łagodniejsze od płynów są żele, a od żeli kremy. Można je kupić w aptece lub zrobić samemu w domu.
A może po prostu wkładać rękawiczki?
Rękawiczki są wykonywane z różnych materiałów i służą do różnych celów. Te najcieńsze, lateksowe, służą do krótkotrwałej ochrony skóry, natomiast nasilają pocenie dłoni. Łatwo się też dziurawią i nie znoszą kontaktu z chemikaliami opartymi na spirytusie. Nie ma sensu nosić tych samych rękawiczek cały czas, bo przy ich dezynfekcji i tak się uszkadzają. Trzeba też pozwalać skórze dłoni odpocząć od lateksu, aby mogła pooddychać. Wybierajmy rękawiczki bez pudru, ponieważ są one mniej uczulające i nie drażnią skóry. Zarówno talk jak i mąka kukurydziana stanowią nośniki dla alergenów lateksu. Mocniejsze i mniej drażniące są rękawiczki nitrylowe. Nie mają właściwości uczulających, ale nadal dłoń się w nich poci i zaczyna swędzieć. Ich zaletą jest wybór kolorów 😊
Rękawiczki foliowe nie są może najwygodniejsze, ale dopuszczają powietrze, ponieważ nie przylegają szczelnie do skóry. Zupełnie wystarczają na czas zakupów. Pamiętajmy tylko o tym, aby je wyrzucić zaraz po użyciu – najlepiej w sklepie, w którym je dostaliśmy.
Jak możemy pomóc odtworzyć barierę ochronną skóry dłoni?
Kremować – ale czym? Szukajmy takich kremów, które zawierają substancje identyczne ze składnikami naturalnej bariery, a są to: mocznik, kwas mlekowy, skwalany i naturalne oleje zwierzęce (tran, lanolina) lub obecnie częściej używane, roślinne (migdałowy, makadamia, masło shea itp.). Cała gama takich kosmetyków jest dostępna w aptekach, np. te marki Synchroline. Do skóry wrażliwej przeznaczony jest krem Synchroline Sensicure. Z kolei mocznik znajduje się w składzie Synchrourea 15 Cream, co służy zmiękczeniu i nawilżeniu. Specjalnie do odbudowy i wzmocnienia bariery ochronnej u osób ze skórą suchą i bardzo suchą stosuje się Synchroline Hydratime Plus. Jeśli skóra ma tendencje do złuszczania można użyć Nutritime Plus z ceramidami. Można również z powodzeniem używać kosmetyków do skóry atopowej, przeznaczonych nawet dla malutkich dzieci (np. Emolium krem barierowy, A-derma, Lipikar mains).
Środki te spełniają wszystkie powyższe wymogi. Jeśli nie mamy dostępu do jednego z wymienionych to lepszy jest dowolny krem niż żaden. Gdy jednak skóra jest już bardzo popękana, z czerwonymi rozpadlinami i odstającymi łuskami, każdy krem będzie szczypał przy nałożeniu. To czas na tłuste maści (np. Linomag lub Dermosan) i wizytę u dermatologa.